Bloczek

Jak nad sobą pracować?

Jak nad sobą pracować?

Na początek dobra wiadomość: nie musisz nad sobą pracować. Nigdy, w ogóle nie musisz. Druga dobra nowina: nawet gdybyś chciał, to i tak się nie uda. Jedyny wyjątek to sytuacja, kiedy jesteś schizofrenikiem i masz dwie osobowości, z których jedna jest psychiatrą, a druga – klientem. W każdym innym przypadku po prostu się oszukujesz.

Słowo praca jest w kontekście psychoterapii używane często i gęsto. Chyba dlatego, że sugeruje obowiązek, przez co gwarantuje terapeutom stabilny, cotygodniowy dochód. Większość z nas chodzi do roboty właśnie z poczucia obowiązku, więc jeśli zaczniesz tak samo traktować terapię, jest duża szansa, że przyjdziesz na sesję. Czy jest to jednak prawda, że aby poczuć się lepiej, musisz się napracować?

Zacznijmy od podświadomej konotacji, jaką niesie ze sobą słowo: praca. Większość z nas, gdy o niej myśli, nie wyobraża sobie nic szczególnie przyjemnego. Przeciwnie: przyjemność wydaje się czymś pracy przeciwnym, na co możemy sobie nią zasłużyć. Używanie tego terminu w odniesieniu do terapii podświadomie sugeruje, że będzie ona trudnym, mozolnym obowiązkiem, który jednak trzeba wykonać, aby potem poczuć się lepiej.

Gdy terapeuta mówi, że masz nad sobą pracować, pokaż mu środkowy palec — niech sam nad sobą pracuje i sam sobie za to płaci.

Przyjrzyjmy się jeszcze bliżej: kto nad kim miałby pracować? Termin „praca nad sobą” sugeruje, że jest was dwóch (lub: dwie albo dwoje – bez różnicy). Jedno ja, które pracuje nad jakimś innym, które wymaga dopracowania. Pierwsze, które wie, co jest dobre i jak się powinno i drugie, głupie, które nie wie, nie rozumie i nie umie się zachować. Nie musisz mieć doktoratu z klinicznej psychiatrii, żeby znać pojęcie konfliktu wewnętrznego i wiedzieć, że człowiekowi żyje się lżej, gdy ma takowych jak najmniej.

Idźmy dalej i wyobraźmy sobie sytuację w pracy, kiedy twój przełożony ocenia projekt, który właśnie wykonałeś. I mówi, że powinieneś nad nim popracować. Uznasz, że jest to projekt dobry, czy raczej do dupy? Kiedy więc twój terapeuta, coach, trener, czy autor książki sugeruje, że powinieneś nad sobą pracować, to co właściwie o tobie mówi? Jaki komunikat podświadomie ci przekazuje? Że jesteś ok, wystarczający, taki jak być powinieneś, czy wręcz przeciwnie? No właśnie.

I rzecz trzecia: skutki. Traktowanie psychoterapii jak pracy może właściwie pójść w dwie strony, w zależności od tego, jak bardzo jesteś sumienny i pracowity. Jeśli wcale (lub nie za bardzo), terapia się nie uda i będzie to wyłącznie twoja wina, bo nie przyłożyłeś się do pracy tak, jak było trzeba. W przeciwnym wypadku staniesz się sekciarzem, jedną z tych osób, które w terapii lub rozwoju tkwią po uszy latami, bo wciąż muszą coś przepracować, wypracować lub jakoś się bardziej dopracować, żeby wreszcie poczuć się OK. Trzeciej drogi nie ma.

Człowiek zmienia się naturalnie, dzięki tej samej sile, która każe rosnąć włosom, czy drzewom, bobrom gryźć drzewa, a komarom pić krew. 

Na szczęście wszystko to nieprawda. Owszem, psychoterapia bywa niekiedy trudna. Jak już tu pisałem, wymaga od człowieka grzebania w sobie, dociekania powodów swoich zachowań, czy skupiania na sobie uwagi, co nie jest procesem ani naturalnym, ani zdrowym. Zmiany przebiegają w nim jednak najczęściej same z siebie, nie wymagając specjalnego wysiłku, dyscypliny, planowania, czy systematyczności. Człowiek zmienia się naturalnie, dzięki tej samej sile, która każe rosnąć włosom, czy drzewom, bobrom gryźć drzewa, a komarom pić krew. Chcesz się przekonać? Spróbuj od jutra się nie starzeć albo zabronić dzieciom rośnięcia.

Większość problemów psychologicznych, jeśli dobrać się do ich sedna, sprowadza się do tego, że nie akceptujemy tych zupełnie naturalnych procesów, gdy nas dotyczą. Nie chcemy się zmieniać, gdy świat wokół nas to robi, boimy się dorastać i wybieramy dziecięce złudzenia zamiast rzeczywistości albo bronimy się przed zrozumieniem za co, kiedy i wobec kogo jesteśmy odpowiedzialni. Boli nas w tym nie życie, ale nasz własny opór przed nim i przekonanie, że wiemy coś lepiej niż ono.

Psychoterapia to na dobrą sprawę bardzo prosta rzecz. Jeśli obrać ją ze wszystkich uczonych koncepcji, wyimaginowanych mechanizmów i mądrych słów, sprowadza się najczęściej do zauważenia, że się oszukujemy. Że człowiek się pomylił, wierzy w pierdoły i sam sobie tym szkodzi. Gdy to już wie, więcej już trudzić się nie musi – ludzie z reguły nie mylą się z wyboru i chętnie swoje pomyłki naprawiają, gdy już się na nich przyłapią.

Dlatego nie musisz nad sobą pracować. Przeciwnie: musisz przestać się wysilać, aby życie przebiegało tak, jak ty sobie wyobrażasz, że powinno i cała reszta zrobi się sama, zupełnie naturalnie.

Nie jest też prawdą, że jest was dwóch i tylko jeden wie, jak żyć. Jesteś jednym i to nie tylko ze sobą, ale również z całym światem. Terapeutyczna praca nad sobą częściej okazuje się sposobem na tworzenie sobie problemów niż na ich rozwiązywanie. Bo ten, który ma nad tobą pracować to zwykle ten sam, który myśli, że wie lepiej, jak powinno być. Skoro już musisz się koniecznie dzielić na dwa, spróbuj kiedyś dla odmiany posłuchać tego drugiego, głupiego, nad którym rzekomo trzeba pracować. Będziesz zaskoczony, jak pięknie ci się życie poukłada.

A gdy jakiś terapeuta, coach, czy trener powie ci, że powinieneś nad sobą popracować, wiedz, że tak naprawdę wmawia ci, że coś jest z tobą nie tak. Pokaż mu środkowy palec — niech sam nad sobą pracuje i sam sobie za to zapłaci.

 

 

Image
Czytanie ryje banię.

Czytanie ryje banię.

Najgorzej, gdy coś jest śmieszne. Gdy człowiek dobrze się bawi, czytając, słowa włażą mu do głowy niepostrzeżenie i potem nie chcą wyjść. Oczywiście, jeśli masz tam raczej pustawo, zaraz się rozgoszczą i jeszcze sobie krewnych zaproszą. Albo zrobią imprezę. Dlatego musisz uważać. Słowa bywają bezczelne. Czytaj odpowiedzialnie.

Pytania, sugestie...?Daj znać.

Proszę wypełnij poprawnie wymagane pola...