Istnieje taki pogląd i często można usłyszeć z ust terapeutów: że każdy ma jakieś problemy, z którymi psychoterapia może mu pomóc się uporać. Tymczasem plącze się po tym łez padole mnóstwo ludzi, którzy właśnie w wyniku psychoterapii, stali się niezdolni do normalnego funkcjonowania: dzielą włos na czworo, doszukują się ukrytych znaczeń w zupełnie normalnych zachowaniach innych, czy też nie są w stanie podejmować najprostszych decyzji, tygodniami analizując własne pragnienia i motywacje. Mimo że przed rozpoczęciem psychoterapii, nic podobnego im się nie zdarzało.
Jak zatem wygląda to naprawdę? Czy terapia zawsze jest dobra, czy czasami może zaszkodzić i skąd wziął się pomysł, aby oferować ją zawsze i każdemu, kto trochę źle się czuje?
Na terapię – tak jak i do chirurga – idź wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujesz.
Pomijając oczywiste: że pogląd ten opłaca się bardziej terapeutom niż ich klientom, spróbujmy spojrzeć na sprawę przez porównanie. Czy operacja, na przykład usunięcia wyrostka robaczkowego jest dobra, czy zła? Chyba możemy się zgodzić, że raczej to pierwsze: taki zabieg może uratować życie. Czemu więc nie poddajemy mu się, gdy brzuch nas nie boli – ot tak, żeby na przykład stracić na wadze, z nudów albo profilaktycznie przed wyjazdem na wakacje.
Z psychoterapią jest podobnie: gdy mamy problem, z którym nie możemy poradzić sobie samodzielnie, wtedy jest ona dobrym pomysłem. W przeciwnym wypadku — niekoniecznie. Wówczas staje się czymś w rodzaju otwierania sobie brzucha nożem z ciekawości, aby zobaczyć, co też tam jest. Oto dlaczego?
Terapia, jeśli ma być skuteczna, wymaga przyglądania się sobie, rozumienia mechanizmów, które nami powodują i najczęściej zmiany tego, co myślimy o sobie, ludziach i świecie. Te procesy niekoniecznie należą do przyjemności, rzadko też są potrzebne komuś, kto nie ma poważniejszych zaburzeń. Wbrew powszechnym zabobonom, wgląd w siebie, świadomość czy analiza własnych pobudek i motywacji nie jest człowiekowi do niczego potrzebna i rzadko nam służy. Jej ciemną stroną, której rozwójnicy osobiści starają się nie widzieć, jest egocentryzm: nadmierne i obsesyjne skupienie na sobie, swoich myślach (o sobie), uczuciach, reakcjach itp. Co złego w odrobinie egoizmu – ktoś zapyta. Nic – odpowiem – jeśli lubisz cierpieć bez potrzeby, to nic.
Nie przypadkiem zostaliśmy przez naturę wyposażeni w 5 podstawowych zmysłów, z których żaden nie służy do zajmowania się sobą, nie bez kozery również czujemy się znacznie lepiej, gdy swój czas, uwagę i energię poświęcamy temu, co na zewnątrz.
W projekcie autorstwa natury zatytułowanym: człowiek, zajmowanie się sobą nigdy nie było przewidziane. Jedynym odstępstwem od tej reguły jest sytuacja, gdy coś jest z nami nie tak: na ciele lub duszy. Wówczas pojawia się dyskomfort – jasny sygnał, że warto się sobą zainteresować i być może poszukać pomocy. Wtedy – i tylko wtedy – psychoterapia ma sens.
Oczywiście grają tu rolę także inne rzeczy, o których będę tu jeszcze pisał, np.: terror szczęścia, który funduje nam cywilizacja zachodnia, czy przekonanie, że jesteśmy kierownikami życia. Na razie jednak chciałbym przekazać tylko ten prosty komunikat: na terapię – tak jak i do chirurga – idź wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujesz. W przeciwnym wypadku zyskasz znacznie więcej, dbając o swoje potrzeby innymi środkami: urlop, spa, fryzjer, czy wódka z przyjaciółmi pomogą ci szybciej i o wiele bardziej naturalnie.